IMG_4720
IMG_20170720_102926
P1200423
P1040959
DSC_0109
DSCN9573
previous arrow
next arrow

WITAMY NA STRONIE INTERNETOWEJ!

„Dziecięcy ośrodek wypoczynkowo-rehabilitacyjny” nad jeziorem Issyk Kul w Kirgizji został w celu pomocy sierotom, dzieciom inwalidom i dzieciom z biednych rodzin – dzieci przebywają w Ośrodku bezpłatnie. Jednorazowo ośrodek przyjmuje do 90 dzieci, nie tylko z parafii katolickich, lecz także inne dzieci niezależnie od narodowości i wyznania. 100 m od Ośrodka znajduje się plaża. Jezioro Issyk-kul należy do jednych z większych i głębszych (702 m) jezior świata. Znajduje się ono na wysokości 1600 m n.p.m. i nie zamarza także zima. Obok jeziora zaczyna się pasmo Tien-szan, do którego dochodzi się zalesionymi dolinami. Położenie naszego Centrum sprawia, że można nie tylko wypoczywać na plaży, ale także robić wycieczki w góry (30 min jazdy od ośrodka) i nad lokalne malownicze wodospady, czy tez kapać się w gorących źródłach.


background image

JEZUICI NASZE WIADOMOŚCI | NR 54 | GRUDZIEŃ 2019

52

Od ziarna 

do krzewu

Dziewczęta ze szkoły średniej w Suzaku, jednym  

z najsilniejszych centrów islamu na południu Kirgistanu, 

od razu z autobusu idą na brzeg jeziora Issyk-kul. Widać, 

że tak wielka woda robi na nich wrażenie –  

to właściwie morze (200 km długości), a nie jezioro.  

Są w hidżabach, więc mogą tylko zanurzyć nogi w wodzie. 

To już trzeci rok, jak o. Adam Malinowski SJ z parafii  

w Dżalalabadzie organizuje obozy astronomiczne  

dla muzułmańskiej młodzieży. 

DAMIAN WOJCIECHOWSKI SJ

samym 

Dżalala-

badzie  i  okolicach 

o. Adam prowadzi 

ponad  10  klubów 

astronomicznych  w  miejscowych 

szkołach, a koło kościoła wybudował 

małe  obserwatorium  astronomicz-

ne.  Astronomia  jest  blisko  teologii: 

kto  patrzy  w  niebo,  patrzy  w  stronę 

Boga. W niektórych szkołach zdjęcie 

o. Adama wisi obok Gagarina. W na-

grodę  najbardziej  aktywni  uczestni-

cy  zajęć  jadą  na  obóz  do  naszego 

Dziecięcego  Ośrodka  Wypoczynkowo-     

Rehabilitacyjnego nad jeziorem Issy-

k-kul.  W  umowie  o  organizacji  obo-

zów mamy zapis, że nie możemy ich 

nawracać  –  taki  był  warunek  rodzi-

ców.  Ale  i  tak  młodzi  muzułmanie 

przyglądają się wszystkiemu dookoła 

z  ogromnym  zainteresowaniem:  na-

szym  woluntariuszom  z  Europy,  na-

szej modlitwie i Mszy św.

Trudny dialog

–  Damian,  jak  jeszcze  raz  zrobisz 

taki  obóz,  to  cię  spalimy!  –  oświad-

cza mi młody mołdo (kirgiski mułła, 


background image

ARRUPE!

53

czyli duchowny muzułmański), które-

go  spotykam  w  tartaku  w  sąsiedniej 

wiosce  Dżenisz  (kirg.  „zwycięstwo”, 

przed  II  wojną  światową  wioska  ta 

nazywała się Czyczkan, czyli „mysz”). 

Ma ogoloną głowę, z trudem „wyho-

dowaną”,  rzadką  bródkę,  ubrany  jest 

w białą koszulę do kolan i białe, szero-

kie „muzułmańskie” spodnie. Na gło-

wie  zamiast  spiczastego  kirgiskiego 

kołpaka  ma  białą,  płaską  muzułmań-

ską tybetejkę. W gruncie rzeczy cieszę 

się, że w końcu go spotkałem. To on or-

ganizował  donosy  do  KGB,  że  w  na-

szym  Dziecięcym  Centrum  Rehabili-

tacyjnym „nawracamy muzułmańskie 

dzieci na baptystów”. Znajomi kagebi-

ści przyjeżdżali i mówili:

– Damian, my wiemy, że tu nic złego 

nie robicie, ale donos to donos, musimy 

przyjechać  i  sprawdzić.  Dasz  choć  500 

som na benzynę?

Siadamy na trawie. Mołdo słabo mówi 

po rosyjsku, więc przechodzimy na kir-

giski.

–  Może  byś  najpierw  przyjechał 

i  sprawdził,  co  robimy?  Bo  jak  nas 

wcześniej  podpalisz,  to  już  nigdy  się 

nie dowiesz, czy rzeczywiście robiliśmy 

coś złego.

Widzę,  że  mój  argument  niezbyt  go 

przekonuje.  Chyba  myśli,  że  lepiej  by-

łoby jednak prewencyjnie podpalić tego 

niewiernego.  Jak  z  nim  rozmawiać? 

Przecież on żyje w 1428 r. (lata liczone 

od  hidżry,  ucieczki  Mahometa  z  Mek-

ki do Medyny)! Dzieli nas więc prawie 

sześć  stuleci!  Z  rycerzami  z  krucjat 

lub  Polakami  walczącymi  z  Turkami 

pod  Warną  pewnie  znalazłby  wspólny 

język i zrozumienie…

– Bajke („starszy brat”, coś w rodzaju 

naszego „pan”), czy ja wyglądam na ta-

kiego głupca, żeby cudze dzieci bez wie-

dzy rodziców nawracać? Przecież Bogu 

coś takiego się nie podoba. Młody mołdo 

rozważa w milczeniu moją odpowiedź. 

Nawracanie na chrześcijaństwo mu się 

nie podoba, ale na islam, kto wie… Roz-

stajemy  się  w  miarę  po  przyjacielsku. 

Za rok znowu złożył na nas donos. A na-

sze „nawracanie muzułmańskich dzieci 

na baptystów”? Zorganizowaliśmy w na-

szym Centrum bezpłatny obóz dla sierot 

i  niepełnosprawnych  dzieci  z  Czycz-

kana. W tym samym czasie był tu obóz 

dla dzieci z parafii katolickich. Podczas 

Mszy  kirgiskie  dzieci,  zaciekawione, 

podchodziły do prowizorycznej kaplicy, 

a podczas wieczornej zabawy próbowały 

śpiewać piosenki z pokazywaniem, np. 

Każdy święty chodzi uśmiechnięty…. Głu-

pio mi było te dzieciaki przeganiać, żeby 

nie poczuły się gorsze, niechciane. I taki 

jest nasz „prozelityzm”.

W służbie najsłabszym

Według  powszechnej  opinii  miejsco-

wych  muzułmanów  dzieci  niepełno-

sprawne  to  kara  za  grzechy  rodziców. 

A zatem po pierwsze rodzice są napiętno-

wani. Często w takiej sytuacji mąż pozo-

stawia żonę i zakłada drugą rodzinę. Tak 

więc kobieta nie tylko ma chore dziecko, 

lecz także zostaje sama, bez środków do 

życia. Jak pracować, kiedy ma się niepeł-

nosprawne  dziecko  w  domu?  Dziecko 

zostaje  zamknięte  w  czterech  ścianach 

swojego  pokoju.  O  żadnej  rehabilitacji 

lub  jakiejkolwiek  aktywności  nie  ma 

mowy.  W  szczególności  dzieci  upośle-

dzone często pozbawione są najprostszej 

opieki,  odpowiedniej  terapii.  Warunki 

w których żyją, w Europie byłyby uzna-

ne za nie do zaakceptowania.

Po  prawie  dobie  jazdy  niepełno-

sprawne dzieci z Batkenu na południu 

Kirgistanu wychodzą z busa. Wszystko 

je ciekawi: ludzie, dom, toalety, stołów-

ka i oczywiście wielka woda, w której 

można się kąpać. Jedne idą o kulach, 

drugie jadą na wózkach inwalidzkich. 


background image

JEZUICI NASZE WIADOMOŚCI | NR 54 | GRUDZIEŃ 2019

54

  

Bez wątpliwości 

Dziecięcy Ośrodek Wypo-

czynkowo-Rehabilitacyjny 

jest największym duszpa-

sterskim i charytatywnym 

dziełem Kościoła kato-

lickiego w Kirgistanie.

Dzieci  z  zespołem  Downa  są  w  tym 

względzie samodzielne, ale zawsze go-

towe na jakieś psoty. Ich matki, dzięki 

temu,  że  dziećmi  zajmują  się  wolun-

tariusze,  mogą  chociaż  te  kilka  dni 

w  roku  mieć  trochę  czasu  dla  siebie. 

Chcemy  robić  dla  tych  dzieci  więcej: 

zapraszać  terapeutów,  organizować 

hipoterapię.  Brakuje  nam  jednak  po-

kojów dla współpracowników i wolon-

tariuszy.  Młodzi  mogą  jeszcze  miesz-

kać w jurcie, ale przecież nie możemy 

czegoś takiego proponować 60-letniej 

terapeutce  z  Austrii.  W  domu  tłocz-

no: w pokoju o powierzchni 20 m

2

 śpi 

7  matek z niepełnosprawnymi dzieć-

mi. Trudno to nazwać wypoczynkiem, 

ale i z tego wszyscy się cieszą.

Jak się to narodziło?

Nasze  centrum  powstało  z  prostej 

potrzeby.  Już  wcześniej  organizowa-

liśmy  obozy  dla  dzieci  i  młodzieży 

z  naszych  parafii  rozsianych  po  ca-

łym Kirgistanie. Obozy odbywały się 

pod  namiotami  lub  w  wynajętych, 

tanich  ośrodkach  wypoczynkowych. 

Często  bez  łazienki  czy  normalnej 

ubikacji.  Woda  z  rury  z  pobliskiej 

rzeczki i dzieci rano płaczące, że całą 

noc z zimna nie mogły zasnąć. Trze-

ba  było  coś  robić.  Kilka  organizacji 

pomagających  dzieciom  z  niepełno-

sprawnościami  było  w  takiej  samej 

sytuacji.  Postanowiliśmy  połączyć 

swoje siły, choć w rzeczywistości po-

łączyliśmy nasze potrzeby.

Pieniądze  zbieraliśmy  od  kogo  się 

dało:  od  wielkich  i  małych.  Wiele 

otrzymaliśmy od jezuitów z Niemiec, 

Austrii,  Anglii,  Polski,  Szwajcarii, 

Słowacji, z Kurii Generalnej w Rzy-

mie  i  z  Australii.  Pomogły  Stany 

Zjednoczone,  Watykan,  darczyńcy 

z Hiszpanii oraz Misereor z Niemiec. 

Wolontariusze  ze  Słowenii  za  swoje 

pieniądze  wybudowali  dach.  Ja  sam 

jeździłem  po  różnych  parafiach 

i na kiermaszach misyjnych sprzeda-

wałem  swoje  fotografie  z  kirgiskich 

gór. W tym czasie szalała w Kirgista-

nie  rewolucja  i  wojna  domowa:  kie-

dy  w  Dżalalabadzie  płonęły  tysiące 

domów,  myśmy  budowali  swój  nad 

jeziorem Issyk-kul. Trwało to równo 

rok. A ile jeszcze problemów do roz-

poczęcia  budowy,  ile  walki  o  każdy 

papierek  z  miejscową  władzą,  oczy-

wiście  korupcja…  Mieliśmy  jednak 

takich  współpracowników,  także 

muzułmanów,  że  udało  się  wszyst-

kie  te  przeszkody  –  nie  do  opisania 

dla  Europejczyka  –  pokonać.  Kiedy 

przyjechała  pierwsza  grupa  –  była 

to młodzież katolicka – spali jeszcze 

w  stołówce,  a  zamiast  odpoczynku 

malowali ściany. Te obozy są bardzo 

ważne dla naszych dzieci i młodzie-

ży: na co dzień żyją wśród muzułma-

nów  i  tylko  podczas  obozów  mogą 

poznać  tylu  katolików  i  umocnić 

swoją wiarę.

Pokazać dobroć Ojca

Mamy  grupy,  które  przyjeżdżają 

do nas co roku. Jak np. rodzinny dom 

dziecka Lotos z Osz. Rosyjsko-tatar-

skie  małżeństwo  przyjęło  pod  swój 

dach  prawie  20  sierot.  Od  państwa 


background image

ARRUPE!

55

na utrzymanie jednego dziecka otrzy-

mują dziennie 2-3 euro. Kiedy matka 

zmarła,  odpowiedzialność  za  dom 

przejął  jej  20-letni  syn.  Od  różnych 

grup  bierzemy  według  ich  możli-

wości  pieniądze  na  opłacenie  kosz-

tów  pobytu,  ale  od  domów  dziecka 

takich  jak  Lotos  nie  bierzemy  nic: 

oni po prostu żadnych pieniędzy nie 

mają.  Tak  samo,  jak  dzieci  z  domu 

inwalidów  w  Dżalalabadzie:  kiedy 

przyjeżdżają do nas, często nie mają 

ze sobą innych ubrań niż te na sobie. 

Na nogach klapki, a w ręku jedna fo-

liowa torba.

Rodzice  niepełnosprawnych  dzie-

ci  z  Dżalalabadu  –  wszyscy  zresztą 

muzułmanie  –  z  fundacji  „Źródło 

miłości”,  założonej  przy  naszej  po-

mocy, pytają mnie, czy ksiądz może 

pomodlić się nad każdym z ich dzie-

ci? W skupieniu czekają, aż ksiądz – 

ubrany w albę i stułę – podejdzie do 

każdego dziecka, położy ręce na gło-

wę  i  pomodli  się  cicho.  Kirgizi  są 

z natury pobożni i tradycyjnie otwar-

ci na inne religie. Wiedzą, że ich dzie-

ciom więcej niż lekarze mogą pomóc 

modlitwa i Bóg.

Bez  wątpliwości  Dziecięcy  Ośrodek 

Wypoczynkowo-Rehabilitacyjny  jest 

największym duszpasterskim i charyta-

tywnym  dziełem  Kościoła  katolickiego 

w  Kirgistanie.  Jest  to  także  nasze  naj-

poważniejsze  zaangażowanie  na  rzecz 

muzułmanów.  Każdy  obóz  ma  swo-

ją specyfikę:

 – obozy dla dzieci upośledzonych to dla 

muzułmańskiego  społeczeństwa  świa-

dectwo chrześcijańskiego miłosierdzia;

  –  obozy  protestantów  to  przykład 

praktycznego ekumenizmu;

 – obozy astronomiczne to preewange-

lizacja wśród młodzieży muzułmańskiej;

  –  obozy  katechetyczne  dla  dzieci 

i młodzieży wychowują następne gene-

racje katolików w Azji Centralnej.

W ten sposób Kościół służy ducho-

wym  i  materialnym  potrzebom  tych 

najsłabszych. W ciągu roku pomaga-

my  około  1000  dzieci  upośledzonych 

fizycznie, psychicznie lub społecznie. 

W tym czasie przebywa u nas 30 róż-

nych  grup  nie  tylko  dzieci,  ale  rów-

nież dorosłych.

Nasze plany

W  celu  polepszenia  jakości  na-

szej  pracy  i  warunków  przebywania 

w  Ośrodku  oraz  zwiększenia  ilości 

uczestników  obozu  1  września  tego 

roku  zaczęliśmy  budowę  drugiego 

budynku.  Największym  problemem 

Ośrodka jest brak miejsca. Nie mamy 

dosyć pokojów dla pracowników, wo-

lontariuszy, terapeutów, księży i sióstr. 

Ze  względu  na  brak  miejsca  dzieci 

muszą  czasami  żyć  w  namiotach  lub 

w  przepełnionych  pomieszczeniach 

(ponad 20 osób w jednym pokoju). Skra-

camy też długość obozów do 5 dni, co 

pozbawione  jest  uzasadnienia,  kiedy 

dzieci  jadą  do  nas  ponad  dwie  doby. 

Odczuwamy też brak większej sali do 

zajęć grupowych (teraz organizujemy 

je w stołówce) i oddzielnego pomiesz-

czenia  na  kaplicę.  Nowy  budynek 

będzie  miał  560  m

2

,  a  koszty  budo-

wy wyniosą ok. 200 tys. euro. Mamy 


background image

JEZUICI NASZE WIADOMOŚCI | NR 54 | GRUDZIEŃ 2019

56

WPŁATY NA RZECZ  

OŚRODKA MOŻNA  

DOKONYWAĆ NA KONTO: 

W ZŁOTÓWKACH: BIURO MISYJNE 
64 2030 0045 1110 0000 0101 8520

W EURO: PROWI.WIELKOP.-MAZOW.
TOW.JEZUSOWEGO
PL 04 1600 1462 1849 9594 6000 0012

TYTUŁ WPŁATY: „ISSYK-KUL”

Damian Wojciechowski SJ – ukończył 
szkołę filmową w Moskwie, od 
1996  r. misjonarz w Syberii, Kirgizji 
i  Kazachstanie, mieszka w Biszkeku.

nadzieję,  że  na  Dzień  Dziecka  2020 

r. gmach będzie już gotowy.

Od  lat  naszą  pracę  wspierają  biura 

misyjne  jezuitów  z  Austrii,  Niemiec, 

Szwajcarii,  Wielkiej  Brytanii,  Polski 

i  wiele  innych  kościelnych  fundacji. 

Pomagają  nam  opłacić  koszty  stałe: 

pensje,  koszty  ogrzewania,  elektrycz-

ność. Finansują remonty i zakup nie-

zbędnego sprzętu, jak meble, lodówki 

czy pralki. A przede wszystkim opła-

cają transport i wyżywienie dla dzie-

ci  z  niepełnosprawnościami  i  sierot. 

Dzień pobytu kosztuje u nas 10 euro, 

a transport tam i z powrotem 50 euro. 

Oznacza to, że za ofiarę 150 euro może 

u nas odpocząć jedno dziecko.

Sam ciągle się dziwię, jak to jest możli-

we, że w tak szybkim tempie z maleńkie-

go ziarenka wyrosło wielkie drzewo? Ilu 

ludzi  z  tak  wielu  krajów  zaangażowało 

się w stworzenie i działalność tego domu! 

Okoliczności powstania Centrum i jego 

działalność często przypominają ogrom-

ne fale, które podczas zimowych sztor-

mów uderzają w oddalony o zaledwie 100 

metrów brzeg Issyk-kula. Mimo to ciągle 

przyjeżdżają do nas dzieci z całego Kirgi-

stanu. Dni spędzone w naszym Centrum 

pozostaną bez wątpienia w ich pamięci 

na długo, a może na zawsze.